Jak w tytule. Byłam na zachwycającej wystawie zegarów ze zbiorów Zamku Królewskiego na Wawelu. Nazywała się ona bardzo oryginalnie, bo: Zegary w zbiorach Zamku Królewskiego na Wawelu. Udało mi się wygrać wejściówki oraz przewodnik po wystawie w konkursie na Facebooku, stąd też mogę napisać tutaj trochę informacji i zamieścić zdjęcia zdjęć owego przewodnika. Liczyłam na to, że będę mogła osobiście sfotografować piękne czasomierze, ale niestety na wszystkich wystawach wawelskich nie wolno robić zdjęć. Szkoda, bo ostatnio bardzo spodobało mi się robienie zdjęć makro małych elementów na ładnych przedmiotach, a na tej wystawie drobnych i przy tym pięknych szczegółów było pod dostatkiem. Wybierałam się tam będąc nastawiona nieco sceptycznie. Odczuwałam zmęczenie dnia poprzedniego, a poza tym podczas podróży na wawelskie wzgórze pękła mi dętka w rowerze, co było również nieco demotywujące. Jednakże dotarłam tam i nie żałuję, bo naprawdę warto!
Kończąc ten przydługi wstęp, przejdę wreszcie do sedna. Najstarsze zegary na wystawie pochodzą z końca XVI wieku i są to tak zwane kaflaki — zegary stołowe. Ogólnie zbiory są pokaźne, bowiem liczą około 90 sztuk. Można tam znaleźć różne typy — od wspominanych już kaflaków, poprzez zegarki na rękę, zegary kieszonkowe, powozowe, ścienne, wahadłowe itd. Nie jestem zbyt obeznana w tym temacie, ale ich artystyczne oprawy zrobiły na mnie bardzo duże wrażenie. Zwłaszcza zegar astronomiczny, którego wizerunek zdobi okładkę przewodnika, ulotki i wejściówki (katalogu chyba też).
A poniżej moja ładna wejściówka.
Chciałam też naskrobać kilka słów o poszczególnych zegarach.
David Fronmiller, zegar wazonowy, Augsburg, ok. 1600 r.
Ten zegar zastanawia mnie szczególnie. Bowiem klasycznego zegara nie przypomina i szczerze powiedziawszy nie mam zielonego pojęcia jak działa. Przewodnik podpowiada, że jego tarczę przykryto wypukłym wiekiem, w którym są wycięte otwory mające ułatwić odczytanie godziny (czyli chyba tam na samej górze). Jestem za mała i nie mogłam na wystawie swobodnie obejrzeć go z każdej strony, stąd moje braki!
Lorentz Wolbrecht, zegar monstrancjowy, Toruń, 1662–1680.
To właśnie zegar, który urzekł mnie najbardziej. Ten, o którym wspominałam powyżej, że zdobi on papierowe foldery reklamowe wystawy. Syreni trzon podtrzymuje PRZE-PIĘK-NĄ tarczę, gdzie poza godzinami są również wypisane miesiące i znaki zodiaku.
Etienne Le Noir, zegar konsolowy, Paryż, 1715–1720.
To francuskie dzieło jest przykładem zegara konsolowego, mającego wewnątrz mechanizm wahadłowy. Takie zegary ustawiano na wiszących na ścianie konsolkach. Ich obudowy tworzono z drewna, które następnie zdobiono np. laką, farbą imitującą lakier albo cienkimi płytkami barwionego rogu.
Pierre I François Gille, zegar ścienny, Paryż, 1749.
Zegar ten, podobnie jak zegary talerzowe, służył do wieszania na ścianie. W tym przypadku obudowę wykonano z brązu, w który wkomponowano porcelanowe kwiaty, wyglądające na pierwszy rzut oka, jak sztuczne. Dopiero po bliższym przyjrzeniu się, można zobaczyć z jak wielką precyzją zostały zrobione.
Sebastian Bauman, Friedrich Christian Langpaur, zegar powozowy, Freidberg, 3 ćw. XVIII wieku.
Z zegarów powozowych ten spodobał mi się najbardziej i akurat znalazł się w przewodniku. Na tyle obudowy przedstawiono Fortunę, Hermesa i Atenę na tle morskiego pejzażu. Mechanizm wykonał Sebastian Bauman, natomiast obudowa jest dziełem augsburskiego złotnika Friedricha Christiana Langpaura.
Na dokładkę jeszcze jeden zegar ze ‘zbiorów’ Wawelu. Przecudna tarcza na wieży katedralnej, której niestety nie da się zrobić zdjęcia w normalnej perspektywie.
Oczywiście wystawę serdecznie polecam, chociaż czynna jest już tylko do 3 maja. Później zegary powrócą do swych stałych miejsc przechowywania, czyli Skarbca Koronnego Zamku Królewskiego na Wawelu, komnat zamkowych na Pieskowej Skale oraz do dworu w Stryszowie. Katalog, z tego co widziałam, jest bardzo obszerny i na pewno zawiera sporo cennych, a także szczegółowych informacji na temat poszczególnych egzemplarzy. Na razie jednak kosztuje 120 zł. Muszę sobie odpuścić przyjemność nabycia go i poczekać aż będę bogata, albo aż stanieje.
Na koniec piosenka Waweli (co prawda w Collegium Maius, ale można wybaczyć, bowiem dziedziniec jest tam zacny), która zainspirowała tytuł dzisiejszej notki!
Jeśli lubicie czytać wpisy dotyczące wystaw, całą kategorię temu poświęconą znajdziecie tutaj.
Wszystkie fotografie w przewodniku po wystawie zostały wykonane przez panów Dariusza Błażewskiego i Stanisława Michtę.