
Na dniach (tj. 9 października 2016 roku) w gmachu głównym Muzeum Narodowego w Krakowie kończy się wystawa zorganizowana w ramach Światowych Dni Młodzieży, nosząca tytuł Maria Mater Misericordiae. Dotyczy ona, jak wskazuje łaciński tytuł, kultu Matki Boskiej Miłosierdzia i prezentuje związane tematycznie z nim dzieła. Przekrój chronologiczny jest spory, bowiem znajdziemy tutaj XII-wieczne mozaiki, jak i zabytki z XVIII stulecia. Zatem możemy podziwiać dzieła z przekroju czasowego wynoszącego około 600 lat.
Ostatnio Kraków obfituje w bardzo ciekawe wystawy (przynajmniej dla mnie), co z jednej strony mnie smuci, bo ze wszystkich, które odwiedziłam, chciałabym sobie kupić piękny katalog, ale nie mam na to póki co funduszy. Na szczęście takowe zazwyczaj można nabyć długo, długo po wystawach, więc może uda mi się je jeszcze dorwać :) Druga strona obfitości owych wystaw oczywiście jak najbardziej mnie raduje, bo takie wydarzenia to zawsze okazja do obcowania ze sztuką na bardzo wysokim poziomie.
Wystawa podzielona jest na sześć zasadniczych części: Strażniczka Skarbca Bożego Miłosierdzia w życiu ziemskim i niebiosach, Matka Boska Czuła (Eleusa), Matka Boska w płaszczu opiekuńczym, Matka Boska Orantka, Pieta i Matka Boska karmiąca dzieciątko.
Strażniczka Skarbca Bożego Miłosierdzia w życiu ziemskim i niebiosach
W pierwszej części przedstawiono dzieła prezentujące żywot Matki Boskiej, która uczestniczyła w życiu Chrystusa, od jego narodzin aż do jego Wniebowstąpienia. Najbardziej imponował, między innymi ze względu na duży rozmiar, ale także niesamowitą drobiazgowość wykonania, gobelin na podstawie wzoru Rubensa. Wniebowzięcie utkano w drugiej ćwierci XVII stulecia we Flandrii. Gobelin ów należał do Bractwa Najświętszego Sakramentu z Ankony, które wystawiało go jedynie raz do roku, w święto Wniebowzięcia, stąd zachował niezwykle żywą kolorystykę. Oglądając go z daleka byłam przekonana, że to obraz i dopiero po podejściu na odpowiednią odległość doznałam szoku, kiedy uświadomiłam sobie, że faktycznie, można uznać to za dzieło malarskie, ale stworzone nie przy użyciu farb i pędzla, a nitek :)

Matka Boska Czuła (Eleusa)
Druga część przedstawia wizerunki Matki Boskiej trzymającej na rękach małego Jezusa. Typ Eleusa czasami bywa mylony z Hodegetrią (zupełnie nie wiem dlaczego), a bardzo łatwo je odróżnić. Maria przytula Dzieciątko policzkiem. W tej kategorii znalazłam wiele dzieł, które mi się spodobały i jednocześnie popełniłam chyba największy wstyd świata. Nie wiem zupełnie jak to się stało, ale nie zarejestrowałam rzeźby Donatella. Albo zniknęła, albo ja jestem niewydarzona. Intuicja podpowiada mi, że chodzi o to drugie.
W każdym razie istnieje też możliwość, że po zobaczeniu doskonałej majoliki Andrei della Robbia, nic się już dla mnie nie liczyło, bowiem w głowie zaczęłam układać doskonały plan napadu na muzeum i jej porwaniu. Na szczęście (dla mnie i muzeum) plan ów został w sferze marzeń i nie sądzę, by kiedykolwiek został przeze mnie zrealizowany. Moja miłość do familii della Robbia została już obnażona we wpisie Terakotowe Włochy, więc jeśli ktoś jest zainteresowany, zapraszam do lektury. Przechodząc jednak do sedna, majolika zatytułowana bardzo oryginalnie, Madonna z Dzieciątkiem, wykonana została w latach 70 XV wieku. Na wystawie są jeszcze dwa terakotowe dzieła Luki, protoplasty rodzinnego warsztatu.

Matka Boska w płaszczu opiekuńczym
Następny etap zwiedzania prezentował wizerunki Matki Boskiej w płaszczu opiekuńczym. Motyw ten najpełniej obrazował ideę tytułu wystawy i był głównie wykorzystywany w ikonografii zakonnej. Popularność zyskał w połowie XIV wieku, po wybuchu epidemii dżumy, bowiem w chorobie tej upatrywano boskiego gniewu. Maria chronić miała zatem wiernych przed chorobą, chowając ich w połach swego płaszcza. W tej części najbardziej rozczulił mnie obraz Baldo De’Serofini, Matka Boska Wspomożycielka (XV/XVI w.). Przedstawia on opowieść o rozgniewanej matce, która oddała swoje dziecko diabłu. Zrozumiawszy swój błąd wezwała na pomoc Marię, która na obrazie wykonuje zamach nad głową, by wymierzyć cios niesfornemu diabłu (który jest niezwykle uroczy :)).

A poniżej w towarzystwie grafik Albrechta Dürera.
Barnaba de Modena, Maria Matka Miłosierdzia (1375–1376)
Matka Boska Orantka
Następny etap przedstawiał najstarszy typ, wywodzący się ze sztuki wczesnochrześcijańskiej, tzw. Matkę Boską Orantkę. Maria z uniesionymi rękami ku górze jest charakterystyczna dla dzieł z kręgu kultury bizantyńskiej, czego przykłady mamy na tej wystawie. Przede wszystkim zachwyciła mnie drobiazgowość wykonania owych mozaik, bowiem kosteczki, z których ułożone były wizerunki Matki Boskiej, były naprawdę maleńkie. Może to wynika z jakiegoś mojego sztukatorskiego spaczenia, ale naprawdę bardzo mi się podobały. Poniżej Matka Boska Orantka z XII wieku, wykonana przez warsztat sycylijski.

Pieta
Przedostatnia kategoria zawierała głównie rzeźby, bowiem tematem dzieł była Pieta, czyli Matki Boskiej z ciałem Chrystusa na kolanach. Oczywiście kłamstwem byłoby nie przyznać, że największe wrażenie zrobiła na mnie gipsowa kopia Piety Michała Anioła. Zatem kłamać nie będę i otwarcie piszę, że spędziłam nad jej kontemplacją dłuższą chwilę. Wpatrywałam się w każdy element po kolei, szczególnie zachwyciwszy się żyłami na ręce Jezusa.
Matka Boska karmiąca dzieciątko
Ostatni etap muzealnej podróży stanowiły dzieła ukazujące Matkę Boską karmiącą Dzieciątko. Tam znalazł się główny motyw wystawy. Obraz, który widnieje na plakatach, katalogach, ulotkach itd., Hansa Memlinga, Matka Boska karmiąca Dzieciątko z 1 połowy XV stulecia. Wizerunki Matki Boskiej karmiącej rozpowszechniły się w Zachodniej Europie u schyłku średniowiecza i służyły głównie prywatnej dewocji. Podkreślają też człowieczeństwo Chrystusa. Poniższy obraz, jak to przystało na sztukę niderlandzką tego okresu, jest niesamowicie drobiazgowy i piękny. Chętnie bym pooglądała go pod lupą i na pewno świetnie bym się przy tym bawiła ;)
W tej kategorii znalazł się też, zapewne ulubiony obraz większości zwiedzających, czule nazwany przeze mnie Matką Boską Laserową. Dzieło marchijskiego malarza z 1498 roku, zatytułowane Matka Boska orędowniczka dusz czyśccowych ukazuje Marię ochładzającą mlekiem ze swych piersi cierpiące męki dusze czyśccowe.

Oczywiście numeracja owych stref jest bardzo umowna, bo ja wystawę zwiedzałam w zupełnie innej kolejności. Ekspozycja godna polecenia, pełna dzieł wysokiej klasy, o których znacznie więcej znajdziecie na fanpage Muzeum Narodowego w Krakowie, jak i stronie internetowej, gdzie znajdują się materiały zdjęciowe, wideo itd. Wszystkim, którzy jeszcze nie byli, a mają chęci, czas i możliwość, polecam wybranie się i zobaczenie na własne oczy. Tych, co wystawę już widzieli, zachęcam do podzielenia się wrażeniami w komentarzach (tu albo na facebooku) :)
Mam nadzieję, że ten krótki, bardzo subiektywny przewodnik wystawy Was nie zanudził! Wszelkie informacje nt. tytułów, niektórych ciekawostek związanych z ikonografią i jej rozpowszechnieniem (nie wszystkich, bo chyba jeszcze coś w tej głowie ze studiów mi zostało), jak i zeskanowane reprodukcje pochodzą z malutkiego katalogu (rozbudowanej ulotki?), który zabrałam sobie z wystawy.