Jako, że ostat­nio zagry­wam się w Wiedź­mi­ny wsze­la­kie, zro­zu­mia­łym jest, iż zafa­scy­no­wa­ła mnie bar­dzo sło­wiańsz­czy­zna, któ­rą wspo­mnia­na gra jest wręcz naszpi­ko­wa­na. Odwo­łań do stwo­rów z wie­rzeń Sło­wian, lite­ra­tu­ry, a tak­że rado­snej, współ­cze­snej twór­czo­ści znaj­dzie­my wie­le. Wszel­kie połu­dni­ce, moty­wy z Dzia­dów czy choć­by Bal­la­dy­ny dla pola­ka są widocz­ne gołym okiem. Stąd moje wnio­ski są nastę­pu­ją­ce: sko­ro obco­kra­jow­ców zachwy­ca kli­mat tych gier, a tak­że całej sagi Sap­kow­skie­go, nasz folk­lor i daw­ne wie­rze­nia muszą być nie­zwy­kle cie­ka­we. Z dru­giej stro­ny jed­nak dzi­wi mnie to, bo zna­ko­mi­ta więk­szość ‘smacz­ków’ jest dla nich nie do wyła­pa­nia, ale pew­nie to tro­chę jak mój zachwyt nad fil­ma­mi Almo­do­va­ra — bar­dzo je kocham, ale pew­ne ele­men­ty bywa­ją dla mnie nie do koń­ca zrozumiałe.

Posta­no­wi­łam zatem, będąc natchnio­na przez wszel­kie strzy­gi, połund­ni­ce i inne utop­ce, poszpe­rać w rodzi­mej, współ­cze­snej sztu­ce. Współ­cze­snej, czy­li z prze­ło­mu XIX i XX wie­ku, bo nic now­sze­go, co przy­cią­gnę­ło­by moją uwa­gę, nie zna­la­złam. Nie­ste­ty, posu­cha w tym tema­cie jest wiel­ka. Kolo­ro­we chu­s­ty i ludo­we wzo­ry zna­leźć nie trud­no, lecz odwo­ła­nia do wie­rzeń już cię­żej. W ‘patrio­tycz­nej’ sztu­ce pol­skiej wszę­dzie prze­wi­ja się husa­ria albo powsta­nia, nato­miast o korze­nie naszej kul­tu­ry cięż­ko. Nie jest jed­nak tak, że nie powsta­ło nic. Uda­ło mi się zna­leźć kil­ka przy­kła­dów, któ­re nie powa­la­ją może w nie­któ­rych przy­pad­kach jako­ścią, ale w jakiś spo­sób obra­zu­ją mity słowiańskie.

Zacznij­my może od Zofii Stry­jeń­skiej (1891–1976). Sło­wiańsz­czy­zna to temat bar­dzo czę­sto podej­mo­wa­ny w jej twór­czo­ści. Stry­jeń­ska malo­wa­ła w cza­sach, gdy sztu­ka ludo­wa prze­ży­wa­ła rene­sans. Pola­cy chcie­li zacho­wać odręb­ność poprzez eks­po­no­wa­nie tego co im naj­bliż­sze, a to tkwi­ło w pol­skim folk­lo­rze, a nie sztu­ce ‘wyż­szej’, pre­zen­to­wa­nej na salonach.

Naj­bar­dziej zna­nym przy­kła­dem obec­no­ści folk­lo­ru w sztu­ce Stry­jeń­skiej jest Pawi­lon Pary­ski przy­go­to­wa­ny na wysta­wę świa­to­wą w 1925 roku, w któ­rym była, wraz z swym mężem, Karo­lem, odpo­wie­dzial­na za malar­stwo. Swo­ją dro­gą, kształt pawi­lo­nu nawią­zy­wać miał do for­my łem­kow­skiej cer­kwi. Salon hono­ro­wy na rzu­cie ośmio­bo­ku zawie­rał na ścia­nach deko­ra­cje przed­sta­wia­ją­ce kalen­darz sło­wiań­ski.

Lipiec i Sierpień

Poza deko­ra­cja­mi pawi­lo­nu, Stry­jeń­ska temat sło­wiańsz­czy­zny podej­mo­wa­ła wie­le razy. Jesz­cze przed sła­wet­ną wysta­wą świa­to­wą, w 1917 roku zosta­ła wyda­na teka z cyklem Sło­wiań­skie boż­ki. Bar­dzo cięż­ko zna­leźć dobre repro­duk­cje i jestem nie­zmier­nie smut­na, że nikt nie wpadł na to (albo o tym po pro­stu nie wiem, ale szu­ka­łam dłu­go i nie zna­la­złam), żeby wydać je ponow­nie, w for­mie ksią­żecz­ki, któ­rą moż­na kupić i poło­żyć sobie na pół­ce. Cykl ten przy­niósł malar­ce wiel­ką popu­lar­ność. Uda­ło mi się zna­leźć w inter­ne­cie dwie przy­zwo­ite repro­duk­cje przed­sta­wia­ją­ce Peru­na i Wele­sa. Obraz moż­na zoba­czyć w cyfro­wym kata­lo­gu Muzeum Naro­do­we­go w War­sza­wie.

Perun

Perun był sło­wiań­skim bóstwem pio­ru­nów i grzmo­tów. W jego kul­cie bar­dzo dużą rolę odgry­wa­ło drze­wo dębu, któ­re ścią­ga­ło na sie­bie pio­ru­ny. Peru­na przy­rów­nać moż­na w pew­nym sen­sie do grec­kie­go Zeu­sa, któ­ry rów­nież był gro­mo­wład­cą.  Z jego kul­tem, ponad­to, zwią­za­ne były ful­gu­ry­ty, kamie­nie wyto­pio­ne przez pio­ru­ny. Przy­no­si­ły one szczę­ście jako ‘dar boski’ i sto­so­wa­ne były jako tali­zma­ny chro­nią­ce przed burzą oraz cho­ro­ba­mi. Z kul­tu Peru­na pocho­dzi sto­so­wa­ny do nie­daw­na jesz­cze zwy­czaj pole­ga­ją­cy na stu­ka­niu kamy­kiem w gło­wę przed pierw­szą nad­cho­dzą­cą wio­sen­ną burzą. Z Peru­nem utoż­sa­mia się Świętowita.

Weles

https://lh3.googleusercontent.com/lqSZpiHiqRtBdfOS8G9mEFEnCq10qAgfm5qMis7g4ZUasZPumxm_O6fop1Z76W3t14tNs8VHoWwebENaP2X7iMtJih14hyjiMU7-kI01ebyVkx3K2N0JDwh_kPQbsj7fzANOt44
https://lh3.googleusercontent.com/lqSZpiHiqRtBdfOS8G9mEFEnCq10qAgfm5qMis7g4ZUasZPumxm_O6fop1Z76W3t14tNs8VHoWwebENaP2X7iMtJih14hyjiMU7-kI01ebyVkx3K2N0JDwh_kPQbsj7fzANOt44

Weles, tudzież Wołos, był bóstwem bogac­twa, a tak­że rze­mio­sła, magii oraz sztu­ki. Zwy­kli ludzie skła­da­li przy­się­gę ‘na Wele­sa’, nato­miast wojow­ni­cy powo­ły­wa­li się na wyżej wspo­mnia­ne­go Peru­na. Był tak­że utoż­sa­mia­ny z bogiem zaświa­tów oraz bogiem bydła. Było to bóstwo wyso­kiej ran­gi, gdyż wymie­nia­no je jako dru­gie, zaraz po Perunie.

Wię­cej infor­ma­cji o owym cyklu znaj­dzie­cie tutaj.

Innym arty­stą, któ­ry poświę­cił cykl dzieł kul­tu­rze sło­wiań­si­kej jest Jacek Mal­czew­ski. Rusał­ki, bo tak nazy­wa się ów cykl, powstał na zamó­wie­nie Zyg­mun­ta Pusłow­skie­go, kra­kow­skie­go kolek­cjo­ne­ra sztu­ki. Powsta­wał w latach 1887–1888 i skła­da się z pię­ciu obra­zów: Opę­ta­ny, Bogin­ka w dzie­wan­nach, On i ona, Zała­sko­ta­ny oraz Topie­lec w uści­skach dzi­wo­żo­ny. Nie jestem entu­zjast­ką Mal­czew­skie­go, jed­nak ten ostat­ni tytuł zain­try­go­wał mnie.

Topielec w uściskach dziwożony,

Kraków, 1888 r.

http://mm.pwn.pl/ency/jpg/583/b/d86i0182.jpg
http://mm.pwn.pl/ency/jpg/583/b/d86i0182.jpg

Dzi­wo­żo­na z wie­rzeń sło­wiań­skich była demo­nem pory­wa­ją­cym dzie­ci z koły­sek, pod­mie­nia­ją­cym je na swo­je, brzyd­kie. Wedle ludo­wych wie­rzeń, owo pod­rzu­co­ne dziec­ko nale­ża­ło pod­rzu­cić, wte­dy dzi­wo­żo­na tknię­ta pła­czem wra­ca­ła po nie i odda­wa­ła to porwa­ne. Dzi­wo­żo­ny mia­ły postać szka­rad­nych, zgar­bio­nych kobiet o obwi­słych pier­siach, któ­ry­mi pra­ły bie­li­znę oraz któ­re mogły swo­bod­nie zarzu­cić na ple­cy. Poza tym zwo­dzi­ły męż­czyzn oraz w nie­któ­rych przy­pad­kach rów­nież kobiety.

Zwy­kle ofia­ra­mi były oso­by o dobrych ser­cach i nie­ko­niecz­nie nie­ska­zi­tel­nej apa­ry­cji. Po wyko­rzy­sta­niu, porzu­ca­ły swe ofia­ry. Zda­rza­ły się tak­że przy­pad­ki oszpe­ca­nia pięk­nych osób przez dzi­wo­żo­ny, jed­nak­że nie były one jedy­nie bez­dusz­ny­mi potwo­ra­mi. Cza­sem potra­fi­ły być przy­chyl­ne ludziom.  Wszel­kie dole­gli­wo­ści pod­czas cią­ży przy­pi­sy­wa­no wła­śnie tym demo­nom, a ochro­nę przed nimi gwa­ran­to­wa­ły ostre przed­mio­ty. Dla­te­go też pod­czas poro­du umiesz­cza­no pod posła­niem kobie­ty nóż i lemiesz. Ponad­to, zna­na nam dziś czer­wo­na wstą­żecz­ka przy­wią­za­na na ręce dziec­ka, chro­nić mia­ła go przed dzi­wo­żo­ną. Dzi­wo­żo­ny kocha­ły rów­nież świa­tło księ­ży­ca, zatem suge­ro­wa­no, by chro­nić przed nim noworodki.

Kolej­ną, bar­dzo zna­mien­ną posta­cią w naszej kul­tu­rze jest słyn­na Baba Jaga żyją­ca w dom­ku na kurzej łap­ce. Nie ma chy­ba dziec­ka, któ­re nie było stra­szo­ne ową sta­ru­chą, cho­ciaż cza­sy się zmie­nia­ją i pew­nie bym się roz­cza­ro­wa­ła. Baba Jaga pory­wa­ła błą­ka­ją­ce się w lesie dzie­ci, któ­re następ­nie zabi­ja­ła i zjadała.

Iwan Bilbin, Baba Jaga

1902

https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/4/45/Bilibin._Baba_Yaga.jpg
https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/4/45/Bilibin._Baba_Yaga.jpg

Iwan Bil­bin był rosyj­skim ilu­stra­to­rem, któ­re­go inspi­ro­wa­ła sece­sja i folk­lor sło­wiań­ski. Dzię­ki temu może­my oglą­dać takie cuda, jak widać powy­żej. Bil­bin uczył się pod kie­run­kiem Rie­pi­na w Sankt Peters­bur­gu.  W 1904 roku opu­bli­ko­wał dzie­ło Folk Arts of the Rus­sian North, w któ­rym opu­bli­ko­wał swo­je wra­że­nia oraz wnio­ski po dwu­let­nim zwie­dza­niu pół­no­cy Rosji. Tam wła­śnie zafa­scy­no­wał się rosyj­ską kul­tu­rą ludo­wą oraz drew­nia­ną architekturą.

Ponad­to, zna­mien­ną dla naszej kul­tu­ry jest tak­że tzw. Noc Kupa­ły. Naj­krót­szej nocy roku, przy­pa­da­ją­cej na oko­ło 21–22 czerw­ca, mło­de, nie­za­męż­ne dziew­czę­ta plo­tły wian­ki z kwia­tów oraz ziół. W wian­ki wpi­na­ły zapa­lo­ne łuczy­wo, a następ­nie rzu­ca­ły je w wody rzek. Cere­mo­nii tej towa­rzy­szy­ły śpie­wy i tań­ce. Poni­żej cze­ka­li mło­dzi męż­czyź­ni, pró­bu­ją­cy je zła­pać. Zwy­cięz­cy wraz z wian­ka­mi szli do dziew­cząt i odszu­ki­wa­li ich wła­ści­ciel­ki. Jeśli jed­nak wia­nek nie został zła­pa­ny, zna­czy­ło to, że dziew­czy­na wyj­dzie za mąż, jed­nak nie­pręd­ko. W przy­pad­ku spło­nię­cia, uto­nię­cia lub zaplą­ta­nia się w sito­wiu, zna­czy­ło to, iż praw­do­po­dob­nie wła­ści­ciel­ka wian­ka zosta­nie sta­rą panną.

Zofia Stryjeńska, Puszczanie wianków na Wiśle,

ok. 1950–1952

https://artinfo-production.s3.amazonaws.com/uploads/artwork/image/406097/RackMultipart20180830‑1–1wyrw6h.jpg

Artur Grottger, Wianki,

1859

http://www.pinakoteka.zascianek.pl/Grottger/Images/Wianki.jpg
http://www.pinakoteka.zascianek.pl/Grottger/Images/Wianki.jpg

Oczy­wi­ście Noc Kupa­ły nie ogra­ni­cza­ła się jedy­nie do pusz­cza­nia wian­ków. Zwią­za­ne z nią było wie­le innych obrząd­ków, jak cho­ciaż­by pale­nie wiel­kie­go ogni­ska, przez któ­re prze­ska­ki­wa­ło się by zostać oczysz­czo­nym oraz by uchro­nić się przed zły­mi moca­mi i chorobami.

Iwan Sokołow, Noc Kupały,

1856

https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/5/52/%D0%A1%D0%BE%D0%BA%D0%BE%D0%BB%D0%BE%D0%B2_%D0%9D%D0%BE%D1%87%D1%8C-%D0%BD%D0%B0-%D0%98%D0%B2%D0%B0%D0%BD%D0%B0-%D0%9A%D1%83%D0%BF%D0%B0%D0%BB%D1%83_1856.jpg
https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/5/52/%D0%A1%D0%BE%D0%BA%D0%BE%D0%BB%D0%BE%D0%B2_%D0%9D%D0%BE%D1%87%D1%8C-%D0%BD%D0%B0-%D0%98%D0%B2%D0%B0%D0%BD%D0%B0-%D0%9A%D1%83%D0%BF%D0%B0%D0%BB%D1%83_1856.jpg

Poza tym mala­rze, zwłasz­cza pol­scy, na któ­rych się sku­pi­łam, nawią­zy­wa­li tak­że do lite­ra­tu­ry w duchu sło­wiań­skim. Wszyst­kim zna­ny jest na pew­no dra­mat Bal­la­dy­na Juliu­sza Sło­wac­kie­go, w któ­rym boha­ter­ka z zazdro­ści zabi­ła swą sio­strę (swo­ją dro­gą pięk­ne nawią­za­nie do tego utwo­ru znaj­dzie­my w Wiedź­mi­nie I). W Bal­la­dy­nie znaj­dzie­my wie­le ele­men­tów fan­ta­stycz­nych nawią­zu­ją­cych do folk­lo­ru — cho­ciaż­by Gopla­nę, przez któ­rą całe zamie­sza­nie ma miej­sce, ale tak­że nim­fy, Grab­ca zamie­nio­ne­go w wierz­bę itd.

Leon Wyczółkowski, Alina,

1880

http://www.pinakoteka.zascianek.pl/Wyczolkowski/Images/Alina_2.jpg
http://www.pinakoteka.zascianek.pl/Wyczolkowski/Images/Alina_2.jpg

Innym utwo­rem peł­nym fan­ta­stycz­nych stwo­rów jest Wese­le Sta­ni­sła­wa Wyspiań­skie­go. Cho­cho­ły w wie­rze­niach ludo­wych, jeśli się je prze­pę­dzi­ło, pła­ta­ły figle. Tak też mia­ło to miej­sce we wspo­mnia­nym dra­ma­cie, gdzie m.in. zaklę­ły one wesel­ni­ków, któ­rzy pogrą­ży­li się w tran­sie. Wyspiań­ski stwo­rzył ilu­stra­cję przed­sta­wia­ją­cą Cho­cho­ły, kon­struk­cje z sia­na, któ­re pod­czas zimo­wych mie­się­cy mia­ły za zada­nie chro­nić deli­kat­ne rośli­ny. Obraz ten nie nawią­zu­je do Wese­la, gdzie owe cho­chli­ki się poja­wia­ją, ale do wędrów­ki plan­ta­mi mala­rza z Ludwi­kiem Puge­tem. Męż­czyź­ni spa­ce­ru­jąc nocą wcze­snej wio­sny napo­tka­li osło­nię­te cho­cho­ła­mi krze­wy róż, na co Wyspiań­ski odrzekł: Niech pan patrzy, one tań­czą, one zupeł­nie tańczą.

Stanisław Wyspiański, Chochoły,

Kraków, 1898

https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/6/6e/Wyspia%C5%84ski_Mulchs.jpg
https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/6/6e/Wyspia%C5%84ski_Mulchs.jpg

Innym przy­kła­dem, choć nie naj­bar­dziej zna­mien­nym z twór­czo­ści Ada­ma Mic­kie­wi­cza, jest Świ­te­zian­ka. Dzia­da­mi, któ­re są dla mnie naj­bar­dziej kli­ma­tycz­nym utwo­rem (mam na myśli część II), nie­ste­ty żaden arty­sta się nie zajął, a przy­naj­mniej ja tego nie wytro­pi­łam. Wra­ca­jąc jed­nak do Świ­te­zian­ki — Mic­kie­wicz zafa­scy­no­wa­ny jezio­rem Świ­teź, napi­sał dwa utwo­ry. Jeden o samym jezio­rze, dru­gi nato­miast o myśli­wym zako­cha­nym w pięk­nej pan­nie spa­ce­ru­ją­cej przy brze­gu owe­go akwe­nu. Do prze­czy­ta­nia tutaj. Bal­la­da pięk­na i zde­cy­do­wa­nie god­na uwa­gi, była inspi­ra­cją dla Kazi­mie­rza Achi­mo­wi­cza, któ­ry nama­lo­wał tytu­ło­wą boha­ter­kę. Obraz powstał w wyni­ku kon­kur­su ogło­szo­ne­go w 1898 roku przez Tygo­dnik Ilu­stro­wa­ny. W 100 rocz­ni­cę uro­dzin poety popro­szo­no zain­te­re­so­wa­nych o wyko­na­nie ilu­stra­cji do utwo­rów Mic­kie­wi­cza. Achi­mo­wicz poko­nał 46 kon­ku­ren­tów i zgar­nął głów­ną nagro­dę. Pier­wot­na wer­sja wyko­na­na była na kar­to­nie, lecz w 1900 roku malarz prze­niósł ją na płótno.

Marian Wawrzeniecki, Słowiańska ofiara

Ostat­nią ilu­stra­cją, już nie nawią­zu­ją­cą do lite­ra­tu­ry, jest dzie­ło Maria­na Waw­rze­niec­kie­go, mala­rza, arche­olo­ga oraz histo­ry­ka sztu­ki. Waw­rze­niec­ki był uczniem Jana Matej­ki. Uwa­ża się go za jed­ne­go z pre­kur­so­rów rodzi­mo­wier­stwa sło­wiań­skie­go w Pol­sce. Stąd nie trud­no zgad­nąć, iż fascy­no­wa­ła go wia­ra Sło­wian i czę­sto poru­szał ten temat. Na poniż­szym obra­zie przed­sta­wił naj­wyż­szą z ofiar — ofia­rę ludz­ką. Wedle wie­rzeń sło­wiań­skich, ofia­ro­wa­nie bogom czło­wie­ka jest naj­cen­niej­szym darem, zwłasz­cza jeśli jest to kobie­ta, któ­rej życie jest cenniejsze.

http://41.media.tumblr.com/12ad3f3940c12dbf568b3bf491ceb0ad/tumblr_mzh9lfy8Bp1toanwyo2_500.jpg
http://41.media.tumblr.com/12ad3f3940c12dbf568b3bf491ceb0ad/tumblr_mzh9lfy8Bp1toanwyo2_500.jpg

Jak widać, temat ten jest nie­zbyt eks­plo­ato­wa­ny, cho­ciaż ostat­nio nasta­ła pew­na moda na kul­tu­rę rodzi­mą, ze wzglę­du na (okrop­ną) pły­tę Dona­ta­na i Cleo, gdzie cyca­te sło­wian­ki ubi­ja­ją masło. Mam wra­że­nie, że ogra­ni­cza się to jedy­nie do wzo­rów ludo­wych, a nie samych wie­rzeń, któ­re są cie­ka­we. Zwłasz­cza wszel­ka demo­no­lo­gia dostar­cza wie­le inspi­ra­cji. Gdy­bym umia­ła malo­wać, pew­nie sama bym coś two­rzy­ła w tym kli­ma­cie. Napi­sa­łam się mnó­stwo, ale jak ostat­nio stwier­dził mój podob­no bar­dzo ‘nie­wy­lew­ny’ brat, nie umiem być lakoniczna!