Tro­chę niby nie w moim guście, bo nigdy za van Goghiem nie prze­pa­da­łam. Ostat­nio jed­nak w mojej gło­wie dzie­je się rewo­lu­cja este­tycz­na i zaczy­nam dostrze­gać pięk­no w czymś, co dotych­czas mnie brzy­dzi­ło albo było mi obojętne.

Vin­cen­ta van Gogha raczej nie trze­ba przed­sta­wiać, jed­nak gdy­by ktoś nie wie­dział, był to arty­sta pocho­dzą­cy z Holan­dii, któ­ry naj­więk­szy roz­kwit swej twór­czo­ści osią­gnął malu­jąc we Fran­cji. Przez krót­ką chwi­lę zwią­za­ny był z krę­giem Impre­sjo­ni­stów, jed­nak z ich doświad­czeń do swo­jej twór­czo­ści w zasa­dzie zaadap­to­wał jedy­nie żywą kolo­ry­sty­kę. Kolek­cjo­no­wał drze­wo­ry­ty japoń­skie ukiyo‑e, a sama Japo­nia bar­dzo go inspi­ro­wa­ła i w poszu­ki­wa­niu kolo­rów tam­tej­sze­go, wschod­nie­go świa­ta (gdzie nigdy nie był) wyje­chał do Pro­wan­sji. Przez pewien czas dzie­lił pra­cow­nię z Pau­lem Gau­gu­inem, któ­ry jed­nak wyje­chał po incy­den­cie z odcię­tym uchem van Gogha. Holen­der przez całe życie cier­piał na cho­ro­bę psy­chicz­ną, któ­ra w koń­cu dopro­wa­dzi­ła go do samo­bój­czej śmier­ci. Nad jego bio­gra­fią moż­na by roz­wo­dzić się bar­dzo dłu­go, jed­nak myślę, że nie ma to tutaj więk­sze­go sensu :)

I tak oto wła­śnie dziś będzie o jed­nym z ostat­nich obra­zów nama­lo­wa­nych przez van Gogha, mia­no­wi­cie o Polu psze­ni­cy z wro­na­mi. Mówi się, że jest to dzie­ło stwo­rzo­ne tuż przed postrze­le­niem się przez nie­go w brzuch, ale co do tego nie ma pew­no­ści. W każ­dym razie pocho­dzi z 1890 roku.

Inter­pre­ta­cje są róż­ne, nie­któ­re mówią, że dro­gi uka­za­ne na obra­zie sym­bo­li­zo­wać mają roz­ter­ki życio­we, wro­ny śmierć i upa­dek. Każ­dy może sobie coś dopo­wie­dzieć własnego.

Na całe szczę­ście moż­na go pooglą­dać na Google Art Pro­ject i przy­bli­żyć sobie, pooglą­dać ślicz­ną fak­tu­rę i napa­wać się pozor­ną pro­sto­tą z jaką jest malowany.

Jak zawszę wrzu­cam tutaj reprodukcję :)

http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/f/f3/Vincent_ van_Gogh_(1853–1890)_‑_Wheat_Field_with_Crows_(1890).jpg

Oczy­wi­ście gdy­by­ście byli kie­dyś w Amster­da­mie, może­cie zarów­no ten obraz, jak i ogrom­ną ilość innych dzieł van Gogha pooglą­dać na żywo w muzeum tego artysty.

PS. Ostat­nio mam strasz­ną fazę na oglą­da­nie doku­men­tów o arty­stach i cał­kiem spo­rą ilość z pol­skim dub­bin­giem moż­na zna­leźć na YT. Zarów­no serię Potę­gi sztu­ki, jak i Wiel­kich Mala­rzy.