Czas na dru­gą część moich wypo­cin, czy­li obra­zy któ­rych tema­tem są zwie­rzę­ta. Tym razem chcia­łam poka­zać wam jede­na­ście obra­zów, rów­nież arty­stów wsze­la­kich, jed­nak­że bliż­szych naszym cza­som, niż obra­zy z czę­ści pierw­szej. Zaczy­na­my od lat 70 XIX wie­ku, a koń­czy­my 114 lat później.

Marianne North, Ryby,
1870

Royal Botanic Gardens, Kew; (c) Royal Botanic Gardens, Kew (book); Supplied by The Public Catalogue Foundation
http://uploads5.wikiart.org/images/marianne-north/fishes-1870.jpg

Autor­ką owych uro­czych rybek była ilu­stra­tor­ka bota­nicz­na. Jej licz­ne pra­ce przed­sta­wia­ją­ce prze­róż­ne rośli­ny podzi­wiać moż­na w Kew Gar­dens i trze­ba przy­znać, że zbio­ry wyglą­da­ją impo­nu­ją­co. North wie­le podró­żo­wa­ła, przy­jaź­ni­ła się m.in. z Karo­lem Dar­wi­nem. We wspo­mnia­nej gale­rii, któ­rą sama zało­ży­ła i nazwa­ła swo­im nazwi­skiem, zgro­ma­dzo­nych jest 832 obrazów.

Edgard Degas, Konie na łące,
1871

horses-in-a-meadow-1871
http://uploads5.wikiart.org/images/edgar-degas/horses-in-a-meadow-1871.jpg

Degas jest jed­nym z bar­dziej zna­nych arty­stów. Poja­wił się na Gabun­zlu już kil­ka­krot­nie, choć­by we wpi­sie pre­zen­tu­ją­cym jed­ną z moich ulu­bio­nych rzeźb, Tan­cer­kę. Tu żad­nych balet­nic, ani innych ludzi nie uświad­czy­my, za to arty­sta uwiecz­nił na płót­nie dwa tulą­ce się do sie­bie konie na łące. Zwie­rzę­ta jako temat i spo­sób malo­wa­nia nie wyglą­da­ją jak typo­we obra­zy Dega­sa, ale trze­ba pamię­tać, że ci naj­bar­dziej zna­ni two­rzy­li wie­le róż­no­rod­nych dzieł (naj­lep­szym przy­kła­dem jest chy­ba Picas­so). Na żywo owe zwie­rzę­ta podzi­wiać moż­na w MoMA w Nowym Jorku.

Vincent van Gogh, Latajacy lis,
Paryż 1886

flying-fox-1886(1)
http://uploads5.wikiart.org/images/vincent-van-gogh/flying-fox-1886%281%29.jpg

Jak powy­żej, sta­ry dobry wyja­dacz van Gogh. O nim tak­że było już kil­ka­krot­nie na łamach tego blo­ga i tak­że doro­bił się wpi­su trak­tu­ją­ce­go wyłącz­nie o jego dzie­le, Pole psze­nicy z wro­nami. Na tym, malo­wa­nym far­ba­mi olej­ny­mi obra­zie, van Gogh przed­sta­wił lata­ją­ce­go lisa, czy­li jeden z naj­więk­szych rodza­jów nie­to­pe­rzy, któ­re­go bar­dziej nauko­wa nazwa brzmi pte­ro­pus. Tego uro­cze­go nie­to­pe­rza, jak i ogrom­ną ilość innych dzieł van Gogha, podzi­wiać moż­na w muzeum jego imie­nia w Amsterdamie.

Julian Alden Weir, Fireside dreams,
1887

fireside-dreams-1887
http://uploads8.wikiart.org/images/julian-alden-weir/fireside-dreams-1887.jpg

W tym przy­pad­ku znów mia­łam pro­blem z sen­sow­nym prze­ło­że­niem tytu­łu na język pol­ski, więc sobie daro­wa­łam i pozo­sta­wi­łam ory­gi­nal­ny. Owe roz­kosz­ne psiur­ki są dzie­łem ame­ry­kań­skie­go mala­rza, pocho­dzą­ce­go z arty­stycz­nej rodzi­ny. Jego ojciec, Robert Wal­ter, był nauczy­cie­lem rysun­ku, nato­miast brat, John Fer­gu­son, pej­za­ży­stą. Poza ode­bra­niem arty­stycz­ne­go wykształ­ce­nia w Nowym Jor­ku, stu­dio­wał tak­że na pary­skim Éco­le des Beaux-Arts. Zali­cza się go do krę­gu impre­sjo­ni­stów ame­ry­kań­skich. Psia­ki przed­sta­wio­ne na tym obra­zie wyko­na­ne zosta­ły akwa­re­lą (tudzież gwa­szem; już kil­ku­krot­nie spo­tka­łam się w języ­ku angiel­skim z jed­nym okre­śle­niem na te dwie tech­ni­ki). Wyglą­da­ją, tak jak i dywan, na któ­rym się relak­su­ją, bar­dzo pucha­to i przytulaśnie.

Ilja Riepin, Koń

horse
http://uploads4.wikiart.org/images/ilya-repin/horse.jpg

Ilja Rie­pin, w moim mnie­ma­niu, chy­ba tyl­ko poza Male­wi­czem i Tatli­nem, jest naj­bar­dziej zna­nym rosyj­skim twór­cą, choć zapew­ne wie­le osób uwa­ża ina­czej. O jed­nym z jego obra­zów, przy oka­zji pro­ce­sji Boże­go Cia­ła, już kie­dyś pisa­łam. Konik przed­sta­wio­ny tutaj typo­wym dla Rie­pi­na nie jest i w pierw­szej chwi­li nawet nie pozna­łam, że to jego dzie­ło. Arty­sta ten koja­rzy mi się z wszel­ki­mi olej­ny­mi i bar­dzo świe­tli­sty­mi obrazami.

Walentin Sierow, Królewskie polowanie z chartem,
1902

greyhound-royal-hunting-1902
http://uploads4.wikiart.org/images/valentin-serov/greyhound-royal-hunting-1902.jpg

Pan Walen­tin, arty­sta z Rosji, był zna­ko­mi­tym por­tre­ci­stą, ale jak widać na powyż­szym obra­zie, jego szki­ce rów­nież były bar­dzo cie­ka­we. Sie­row stu­dio­wał w Pary­żu, Moskwie (pod opie­ką Ilji Rie­pi­na) oraz Peters­bur­gu. Pooglą­da­łam nie­co jego dzieł i bar­dzo mi się on spodo­bał. Tema­ty­ka i obra­zy są róż­no­rod­ne — w jego twór­czo­ści poja­wia­ją się nie tyl­ko wspo­mnia­ne już por­tre­ty, ale tak­że sce­ny rodza­jo­we, mito­lo­gicz­ne, histo­rycz­ne, pej­za­że, wedu­ty, mari­ny, ale też zwie­rzę­ta — wszyst­ko cze­go dusza zapra­gnie. Poza tym, jeśli cho­dzi o tech­ni­kę wyko­ny­wa­nia prac, rów­nież nie ogra­ni­czał się do jed­nej, a raczej sto­so­wał róż­ne mate­ria­ły — ole­je, tem­pe­ry, gwa­sze, węgiel, san­gwi­nę itd.

Joaquín Sorolla, Portret Jacka Russella,
Hiszpania 1909

portrait-of-a-jack-russell-1909
http://uploads8.wikiart.org/images/joaquin-sorolla/portrait-of-a-jack-russell-1909.jpg

W tym przy­pad­ku mamy por­tret psia­ka rasy Jack Rus­sell ter­rier. Była nawet sucz­ka tej rasy, któ­ra sama zaj­mo­wa­ła się malar­stwem (nie­ste­ty zmar­ła przed rokiem) — nie­ja­ka Til­la­mo­ok Ched­dar. Joaqu­ín Sorol­la tudzież Joaqu­ín Sorol­la y Basti­da był jed­nym z bar­dziej płod­nych arty­stów hisz­pań­skich, bowiem ska­ta­lo­go­wa­no aż 2200 prac jego ręki.

Odilon Redon, Motyle,
ok. 1910

butterflies-1
http://uploads5.wikiart.org/images/odilon-redon/butterflies‑1.jpg

Poku­szę się o nazwa­nie Odilo­na moim uko­cha­nym. Bar­dzo lubię tego arty­stę, cze­mu już dawa­łam kil­ku­krot­nie upust na blo­gu. Roz­pi­sy­wa­łam się już o cyklo­piej gło­wie i jego gra­fi­kach, a tak­że o oknach, któ­re wyszły spod jego pędz­la. Ów cyklop nawet słu­żył za tło na Gabun­zlu, jesz­cze za cza­sów funk­cjo­no­wa­nia blo­ga na ser­wi­sie blog­ger. Tu mamy prze­pięk­ne zwie­rzę­ta, ści­ślej moty­le, i obraz w sty­lu bar­dzo cha­rak­te­ry­stycz­nym dla tego fran­cu­skie­go arty­sty. To dzie­ło, jak i wie­le innych, podzi­wiać moż­na w MoMA w Nowym Jor­ku (jak i wspo­mi­na­ne powy­żej konie pędz­la Degasa).

Qi Baishi, Białko, wiewiórka i wiśnie,
1944

protein-and-cherries-1944
http://uploads5.wikiart.org/images/qi-baishi/protein-and-cherries-1944.jpg

Link, jak i pod­pis cyry­li­cą na obraz­ku suge­ru­ją, że jego tytuł wie­wiór­ki nie zawie­ra, jed­nak­że WikiArt o niej wspo­mi­na. Wie­wiór­ka ta, jak i wisien­ki wyko­na­ne zosta­ły tuszem na papie­rze. Qi Baishi to chiń­ski arty­sta, któ­re­go cała twór­czość opie­ra się na tech­ni­ce malo­wa­nia tuszem. Podej­mo­wał róż­ne tema­ty, jed­nak­że wśród jego dzieł znaj­dzie­my głów­nie pej­za­że, przed­sta­wie­nia kwia­tów i zwie­rząt. Przy oka­zji chcia­łam się podzie­lić zdję­ciem, któ­re zna­la­złam wczo­raj w internetach.

Salvador Dalí, Jaskółka,
1957

swallow
http://uploads0.wikiart.org/images/salvador-dali/swallow.jpg

I cóż. Dziś całą not­kę bia­do­lę o tych nie­ty­po­wo­ściach i tu kolej­na, bowiem Salva­dor koja­rzy się każ­de­mu z zega­ra­mi albo pło­ną­cy­mi żyra­fa­mi czy też Galą przed­sta­wio­ną w róż­nych kon­fi­gu­ra­cjach. Wbrew pozo­rom, wiel­ki entu­zja­sta Rafa­ela i malar­stwa rene­san­so­we­go, rów­nież prze­cho­dził róż­ne eta­py swej twór­czo­ści, nim wypra­co­wał swój ory­gi­nal­ny i koja­rzo­ny z nim styl. Na wła­sne oczy widzia­łam kubi­stycz­ne dzie­ła Dale­go w muzeum w Mont­ser­rat. Przy­znać trze­ba, że owa jaskół­ka rów­nież nie wyglą­da jak kla­sycz­ny obraz Salva­do­ra. Szcze­rze przy­znam, iż mnie to cie­szy, bowiem wiel­ką fan­ką dzieł Dale­go nie jestem, a jaskó­łecz­ka zachwy­ca mnie niezwykle.

Huang YongyuLotos i czaple,
1984

lotus-and-herons1984
http://uploads3.wikiart.org/images/huang-yongyu/lotus-and-herons1984.jpg

Kolej­ny przy­kład chiń­skie­go malar­stwa, jed­nak­że już bar­dziej roz­bu­do­wa­ny i eks­pre­syj­ny, acz­kol­wiek tak jak w przy­pad­ku Qi Baishi, obra­zy Huy­ang Youn­gyu zdo­mi­no­wa­ne są przez kwia­ty i zwie­rzę­ta. W tym przy­pad­ku mamy cza­ple i dwa kwia­ty loto­su oraz masę chiń­skich znacz­ków, któ­re zawsze bar­dzo mi się podo­ba­ją, ale kom­plet­nie nie potra­fię ich roz­czy­tać (wiem, że brzmię jak jakaś strasz­na igno­rant­ka; pew­nie nią tro­chę jestem).

Cóż, mam nadzie­ję, że i ta część przy­pa­dła Wam do gustu. Co praw­da roz­pię­tość cza­so­wa jest znacz­nie mniej­sza niż w pierw­szej czę­ści, jed­nak­że chy­ba jest rów­nie róż­no­rod­nie :) Pod­czas pre­pa­ro­wa­nia tego wpi­su, wpadł do mojej gło­wy pomysł na not­kę kolej­ną, któ­ra mam nadzie­ję, że będzie inte­re­su­ją­ca, a przy tym nie­ty­po­wa, nawet jak na sza­lo­ną sce­nę arty­stycz­ną. Może domy­śli­cie się sami, a może nie. Ja nic wię­cej zdra­dzać nie zamie­rzam, więc ci z Was, któ­rzy nie wie­dzą o co cho­dzi, prze­ko­na­ją się wkrótce :)