Zwierzę jest często tematem moich wpisów, ale do tej pory wspominałam o zwierzętach przy okazji konkretnych artystów. Zachwycałam się już końmi Michałowskiego, czy dziełami Dürera i teraz przyszedł czas na artystów różnych. Tych znanych, ale również mniej rozpoznawalnych. Niestety znalazłam tyle rozkosznych obrazów ze zwierzakami wszelakimi, że będzie to już kolejna notka po górach, którą podzielić muszę na dwie części (druga część TUTAJ). Choć tytuł sugeruje ‘małych’, pojawią się także zwierzęta większe. Skupiłam się na sztuce bardziej ‘tradycyjnej’, ale przedział czasowy dzieł jest dość szeroki. Pozwolicie, że podzielę je chronologicznie, stąd w tej notce znajdzie się połowa wcześniejszych obrazów, a w kolejnej dzieła bliższe naszym czasom.
Leonardo da Vinci, Studies of a BeWalking,
Mediolan ok. 1484
Tytuł celowo pozostawiłam oryginalny, bowiem mój wątły umysł nie był w stanie go w żaden sensowny sposób przetłumaczyć. Rysunek misia bardzo mnie urzekł, a poza tym bardzo lubię szkice Leonarda. Podobają mi się znacznie bardziej niż malarstwo (a jego malarstwo również całkiem mi odpowiada). Ów miś wykonany został tuszem na papierze, a na żywo podziwiać jego wdzięki można w Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku.
Ustad Mansur, Kameleon,
1612
Zebra,
1621
Ten artysta jest przedstawicielem malarstwa mongolskiego. Głównie tworzył obrazy przedstawiające zwierzęta i rośliny, co faktycznie widoczne jest na stronie Mansura na WikiArt. Nie ma tam jakoś szalenie wielu zbiorów, jednakże to, co się tam znalazło, bardzo przypadło mi do gustu. Zwłaszcza dwa powyższe obrazki. Nie mogłam zdecydować się na jedno zwierzę, więc musiałam zamieścić i zebrę, i kameleona. Podobno jest on pierwszym artystą, któremu udało się przedstawić żurawia syberyjskiego (ale to info z wikipedii, bez źródeł, więc nie sugerowałabym się tym jakoś szczególnie).
Diego Velázquez, Głowa jelenia,
1634
Velázquez jest jednym z tych artystów, który znany jest nawet osobom średnio obeznanym ze sztuką. Jego najsłynniejszymi dziełami są obrazy malowane na zamówienie Filipa IV Habsburga, króla Hiszpanii. Zwłaszcza kultowe i wielokrotnie trawestowane Las Meninas, po polsku zwane po prostu Pannami dworskimi. Tu jednak mamy głowę jelenia, który dumnie spogląda na podziwiającego to dzieło. Zwierzę wygląda dostojnie i nieco tajemniczo. Bardzo lubię oglądać takie ‘niezobowiązujące’ obrazy malarzy, którzy głównie tworzyli dzieła poświęcone poszczególnym władcom i ich otoczeniu.
Rembrandt, Słoń,
1637
A tu kolejny z artystów, którego nie trzeba nikomu przedstawiać. Rembrandt w swoim życiu stworzył bardzo wiele grafik, o czym już wspominałam przy okazji wpisu trakującego o aktach. Tu mamy pięknego słonia, będącego efektem pracy artysty z węglem. Szalenie lubię wszelkie dzieła graficzne tego artysty i również, jak napisałam wyżej odnośnie Leonarda, bardziej trafiają w moje gusta, niż jego malarstwo.
Gerrit Dou, Śpiący pies z dzbankiem z terakoty,
1650
Owo puchate zwierzę jest dziełem holenderskiego artysty, co nie jest ciężkie do odgadnięcia, nawet nie znając tego nazwiska, bowiem barokowe malarstwo tych terenów jest tak bardzo charakterystyczne, jak chyba żadne inne. Wydaje mi się, że nie muszę tłumaczyć dlaczego wybrałam ten obraz do wpisu, gdyż jego widok jest tak rozczulający, że nie spodoba się chyba tylko zagorzałym psim przeciwnikom.
George Morland, Świnki morskie,
1792
Świnki z obrazu bardziej przypominają wyrośnięte chomiki albo szczurki, ale to słodkie, że w XVIII wieku można znaleźć jakiś malarski wizerunek tych rozczulających zwierząt. Morland to artysta, który tworzył swe dzieła w Anglii. Wśród jego dorobku znajdziemy głównie malarstwo rodzajowe i pejzażowe.
Aleksander Orłowski, Łeb konia,
1807
Pojawił się także polski akcent, bowiem choć ostatnią część swego życia Orłowski spędził w Petersburgu, jego życie i artystyczna droga rozpoczęły się w Polsce.
Taki drobny cytat z jednego z dzieł Wieszcza Polskiego, Mickiewicza:
Nasz malarz Orłowski
Przerwała Telimena, miał gust Soplicowski,
(Trzeba wiedzieć, że to jest Sopliców choroba,
Że im oprócz Ojczyzny nic się nie podoba.)
Orłowski, który życie strawił w Petersburku,
Sławny malarz (mam kilka jego szkiców w biurku),
Mieszkał tuż przy Cesarzu, na dworze, jak w raju:
A nie uwierzy Hrabia, jak tęsknił po Kraju!
Lubił ciągle wspominać swej młodości czasy,
Wysławiał wszystko w Polsce: ziemię, niebo, lasy.
Ów łeb koński, w którym urzekła mnie niezwykła ekspresja, podziwiać można właśnie w Petersburgu, w Państwowym Muzeum Rosyjskim.
Theodore Gericault, Martwy kot
Przysięgam, że gdy zobaczyłam ten obraz po raz pierwszy, byłam przekonana, że zwierzę śpi. Dopiero później zerknęłam na tytuł, by przekonać się, iż jest to sen wieczny. Zdecydowałam się go zamieścić nie dlatego, że jestem umiarkowaną entuzjastą kotów, a dlatego, że od obrazu emanuje spokój i naprawdę ten kot wygląda jakby spał (no ok, może jak mu się dłużej przyglądam, to faktycznie wygląda martwo)! Tego czworonoga z kolei podziwiać można w paryskim Luwrze. Gericault lubił chyba przedstawiać trupków na swych obrazach, a przykładem tego jest inne dzieło, Tratwa Meduzy.
Frederic Bazille, Śpiący pies Rita,
1864
To zwierzę z kolei na szczęście drzemie. Tak mówi nam tytuł i mam nadzieję, że artysta nie postanowił nikogo oszukać pod tym względem. Bazille był francuskim malarzem tworzącym w XIX wieku, a jego malarstwo ciężko mi określić jednym słowem. Po prostu malował sobie to i tamto. Z wykształcenia był lekarzem, jednakże po zdaniu egzaminów poświęcił się w całości malarstwu. Przyjaźnił się z Manetem, Monetem i Sisleyem, a jego dobrze zapowiadającą się karierę przerwała śmierć w wieku niespełna 29 lat, którą poniósł podczas wojny francusko-pruskiej.
Mam nadzieję, że pierwsza część się Wam spodobała i będziecie czekać na kolejną odsłonę!
Ja na pewno. Jestem ciekawa , jakie inne zwierzęta znajdziesz na obrazach…