Dziś będzie o ładnych książkach w rozmaitych językach. Początkowo chciałam ograniczyć się tylko do widzianych w muzeum w Drohiczynie, ale wtedy nie pokazałabym Wam tych z meczetu w Bohonikach i synagogi we Włodawie. A są naprawdę piękne! Wybaczcie, że dużo piszę o podlaskich terenach, ale mam dużo zdjęć własnych i jakoś dalej żyję objazdem, na którym byłam :)
Na pierwszy ogień pójdą książki z muzeum drohiczyńskiego. Do Drohiczyna kiedyś jeszcze wrócę w osobnej notce na temat jednego z kościołów znajdujących się tam, bo stanowi on niewątpliwie osobliwy okaz… Przyznam się, że trochę ze mnie oprych, bo niezbyt słuchałam siostry, która nas oprowadzała po muzeum. Skupiłam się na książkach, które kompletnie mnie urzekły, a następnie na ślicznie haftowanych ornatach (takie moje hobby od niedawna). W kwestii książek okazało się, że są tam zachowane cztery karty manuskryptu powstałego we Francji z XII/XIII wieku. Szkoda, że eksponują je w ten sposób, że dwie karty są pod spodem, ale dobre i to.
Kolejnymi rzeczami, które zwróciły moją uwagę, były fragmenty ewangeliarza z 2 połowy XIV wieku i późniejsze rozmaite dzieła drukowane, których fotografie zamieszczam, byście mogli nacieszyć oczy (chociaż zdjęcia pozostawiają wiele do życzenia i w niektórych się trochę odbijam… ALE KSIĄŻKI!).
Gdy dotarliśmy do Bohoników i zwiedzaliśmy niewielki meczet, oczywiście chwile po wejściu do środka, w moje oczy rzuciła się książka. Nie mogę sobie teraz przypomnieć czy imam mówił o XVI czy XVII wieku, wiem tylko, że zabronił nam jej dotykać. No, ale zacny to Koran i warto rzucić na niego okiem :)
W ostatni już dzień naszej podlaskiej podróży zawitaliśmy do reklamującej się jako miasto styku trzech kultur Włodawy. O kościele, a zwłaszcza rzeźbach w nim, wspomnę jeszcze w przyszłości. O synagodze pewnie też, ale o książkach które tam widziałam powiem już dziś. Może nie są to jakieś konkretne i szalenie ważne okazy, ale wzbudziły mój zachwyt. Jedno pomieszczenie wypełnione było ławami, na których leżały pojedyncze egzemplarze. Główna sala (nie znam terminologii używanej odnośnie synagog, zatem wybaczcie być może błędne określenia) zawierała gabloty z rozmaitościami, gdzie między innymi były Tory i książki, a na piętrze był pokoik ze stołem z porozkładanymi woluminami i półki, na których były ułożone kolejne sztuki. Szkoda, że nie potrafię zrozumieć z nich ani słowa, bo wrażenia wizualne pozostawiły niezapomniane.
Dziś bardzo dużo zdjęć, ale mam nadzieję, że się spodobają. Oczywiście świat pełen jest książek, które zachwycają swoim bogactwem, bądź też paradoksalnie prostotą. Na szczęście dożyliśmy pięknych czasów, gdzie internet skrywa wiele dobrej jakości skanów rękopisów oraz inkunabułów. Duże biblioteki, które w zbiorach mają takie cuda, coraz chętniej udostępniają je w sieci. Na pewno przewyższają one swą jakością prezentowane powyżej, jednak twierdzę, że piękne rzeczy można odnaleźć wszędzie — nie tylko w zbiorach wielkich i cenionych instytucji :)