Hola! Jako, że przez ostatnie dwa tygodnie na Gabunzlu było raczej cicho, postanowiłam powrócić i nie zaniedbywać miejsca, w które przecież włożyłam dużo serca i zamierzam wkładać dalej. Szczerze powiedziawszy, ostatni zastój spowodowany był brakiem weny, który nie pozwalał mi na sklecenie żadnego sensownego zdania, a co dopiero całej notki. Dziś natchnęła mnie jednak pogoda i kalendarz. Jako, że nadchodzi właśnie miesiąc, który jest największym oszustem w roku, dający nadzieję, że będzie pięknie, a później zsyłający paskudny śnieg albo i deszcz oraz okropne wiatry, przypomniało mi się o pięknych miniaturach pochodzących z Godzinek księcia de Berry. Dokładniej mam na myśli pierwsze dwanaście kart, na których przedstawiony został kalendarz.
Zacznijmy może od tego czym są w ogóle godzinki. Otóż, były one formą modlitewnika przeznaczoną do prywatnej dewocji. Bywały bardzo bogato zdobione (jak chociażby właśnie omawiane godzinki księcia de Berry), co podkreślało wysoki status i zamożność posiadającej je osoby.
Godzinki księcia de Berry pochodzą z ok. 1410 roku i zostały stworzone na zamówienie francuskiego księcia, Jana. Jest to chyba jedno z najbardziej znanych i najpiękniejszych dzieł miniatorstwa średniowiecznego. Chociaż zwyczajowo mówi się, że są one autorstwem braci Limbourg, w wykonywaniu miniatur mieli udział także inni artyści, tacy jak m.in. Jean Colombe i Barthélemy d’Eyck. Prace nad nimi rozpoczęli co prawda wspomnieni bracia, jednakże w wyniku panującej zarazy, zmarli w 1416 roku, pozostawiając swe dzieło nieukończone. Książę zmarł w tym samym roku, dzięki czemu rękopis powędrował w ręce jego córki, hrabiny d’Armagnac. Wędrował z rąk do rąk, aż w 1485 roku prace nad nim wznowił wspomniany już francuski iluminator, Jean Colombe. Jednakże on również dzieła nie ukończył.
Styczeń, kwiecień, maj i sierpień przypisywane są braciom Limbourg. Być może wykonali oni także miniatury przedstawiające miesiące luty, marzec, czerwiec, lipiec i wrzesień, jednakże pozostaje to kwestią sporną. Miesiące marzec i wrzesień wyróżniają się spośród innych miniatur i wydaje się, że stworzył je wspominany już Barthélemy d’Eyck. Poza tym, jest autorstwa są także październik i grudzień. Listopad to dzieło Jeana Colombe (zodiak namalowali bracia Limbourg).
Jak już wspomniałam, dzieło to rozpoczyna się od 12 kart przedstawiających poszczególne miesiące w roku. Na każdej z nich widnieje miniatura ukazująca scenę dworską lub wiejską, natomiast u góry umieszczony jest kalendarz słoneczny ze znakami zodiaku. Dużo można by się o tym rozpisywać i interpretować każdą z miniatur osobno, ale myślę, że nie ma to większego sensu (to znaczy ma, ale nie na tym blogu, który z założenia miał zawierać informacje podstawowe :)) i lepiej rozkoszować się pięknem owych miniatur. Gdyby jednak ktoś był zainteresowany, odsyłam go do Wikipedii (są przypisy!).
Styczeń

Luty

Marzec

Kwiecień

Maj

Czerwiec

Lipiec

Sierpień

Wrzesień

Październik

Listopad

Grudzień

Ja jestem urzeczona bardzo wrześniowymi psiaczkami i okazałymi zamczyskami z października i listopada. Jak widzicie, są one mimo wszystko różnorodne, w lutym nawet jest śnieg (a luty 2015 taki bezśnieżny…). Miesiąc maj udało mi się odnaleźć na GAP, zatem można mu się bardzo dokładnie przyjrzeć. Swego czasu miniatury średniowieczne były moją małą obsesją, która ustąpiła zamkom, ale kalendarz z owych godzinek satysfakcjonuje mnie, bowiem łączy w sobie iluminację z zamczyskami :3