Dziś nietypowo, bo jak wskazuje tytuł, będzie o budowli, która ciągle jeszcze powstaje i to nieprzerwanie od końca XIX wieku. Chodzi oczywiście o przepiękną świątynie Sagrada Familia, architektoniczną damę Barcelony. Miałam wielkie szczęście w życiu widzieć ją na własne oczy, ale niestety tylko z zewnątrz. By odwiedzić wnętrze trzeba kupić bilet, a kolejki są gigantyczne. Czasu niestety miałam mało, zatem pozostało mi tylko podziwiać fasady.
W 1882 roku architektem świątyni został Francisco de Paula de Villar. Nie sprawował tej funkcji zbyt długo, bowiem już po roku porzucił projekt, który po niewielkich zawirowaniach trafił w ręce Antonio Gaudiego. Początkowo Sagrada Familia miała być kościołem neogotyckim, co widać patrząc na jej bryłę — możemy doszukać się tam takich elementów, zwłaszcza w części prezbiterialnej, która ma bardzo tradycyjny charakter. Największe uwielbienie budzi jednak fasada transeptu na północnym-wschodzie, autorstwa samego Gaudiego, gdzie przedstawione są Narodziny Chrystusa. Architekt chciał, by świątynia była jednym organizmem i mi faktycznie kojarzy się, jakby była obrzucona zaschniętym mięsem (ale z tego co wiem, chyba tylko mi, reszta ma bardziej floralne skojarzenia). Mnogość i przede wszystkim szczegółowość przedstawień tego fragmentu robi wrażenie, choć mnie nieco przytłoczyła. Dobrze podziwiać go przez lornetkę lub aparat z dobrym zoomem optycznym, bo wtedy dopiero kawałek po kawałku można odkrywać wszelkie ‘smaczki’ owej transeptowej fasady. Fantastyczne są szczególnie gołąbki na drzewie. Niestety, zdjęcie tej części nie jest mojego autorstwa, z uwagi na to, że koło południa (czyli w porze, kiedy tam byłam) fotografuje się ją fatalnie i fotografie wychodzą po prostu ciemne. Fragmenty są już moje!

Autorem rzeźb po drugiej stronie, czyli na południowo-zachodniej fasadzie transeptu, jest Josep Maria Subirachs. Szczerze mówiąc, ta część chyba bardziej przypadła mi do gustu. Przedstawiona jest tu Męka Pańska. Tutaj z kolei bardzo ciężko jest zrobić zdjęcia, bo porozstawiane są paskudne blaszane płoty, które psują scenerię. Liczę jednak, że wraz z postępem prac, przestrzeń wokoło zostanie uporządkowana i wszyscy kontemplatorzy piękna owej budowli nie będą rozpraszani przez wątpliwej urody ‘smaczki’.

Przepraszam za te ucięcia rzeźb na zdjęciach, fotograf ze mnie raczej marny. Jako bonus załączam zdjęcie fasady głównej z sierpnia 2011 roku.
Ukończenie budowli planowane jest na lata 2026–28. Wizualizacja pokazuje, że powstać ma jeszcze kilka wież i to w dodatku tych największych.

Sam Gaudi skończył nieszczęśliwie, gdyż pewnego dnia wpadł pod tramwaj i po przewiezieniu do szpitala potraktowano go jako bezdomnego (bo też tak się nosił i prowadził). W momencie, kiedy w końcu został rozpoznany, było już za późno.
Jest on autorem jeszcze kilku innych budowli, robiących ogromne wrażenie. Jeśli ktoś tylko będzie miał okazję, a jeszcze nie był (a nawet jak był, to też), polecam z całego serca odwiedzić piękną Barcelonę! A zwłaszcza najsławniejszą chyba, poza tym kościołem, realizację Gaudiego — Park Güell.
Na sam koniec zamieszczam jeszcze wizualizację pod postacią filmu.
Mother of God, ile bym dała, żeby tam teraz być… A tak à propos mogliby to już skończyć ;)