Ostatnio udało mi się wreszcie nawiedzić miejsce, na którym niezwykle mi zależało i nie ukrywam, że wycieczka ta niezwykle mnie uradowała :) Jako, że podobno w dalszym ciągu usiłuję sklecić pracę magisterską, doszłam do wniosku, iż wypadałoby zobaczyć chociażby jedno z miejsc, o których piszę. Padło na Lipowiec, bo jest chyba najładniejszy, a poza tym znajduje się najbliżej mojego domu. Sam zamek widziałam już wcześniej trzy razy, ale za czasów, kiedy byłam głupia i uważałam zamki za mniej hot, niż uważam obecnie, stąd potrzeba mi było ‘nowego’ spojrzenia. Lipowiec, jak wspominane już tutaj wcześniej zamki w Będzinie i Ogrodzieńcu, należał do systemu tzw. orlich gniazd.
Jak każdy, kto owe miejsce kiedykolwiek nawiedził, wie, u podnóży wzgórza zamkowego znajduje się przecudnej urody skansen, który od mojej ostatniej wizyty tamże, nieco urósł. Jest co oglądać, zwłaszcza jeśli się jest takim drewnofreakiem jak ja. Jednakże w tym wpisie chciałam skupić się na samym zamku, do którego pałam uczuciem niezwykle silnym.
Historia zamku
Tematem mojej pracy magisterskiej są średniowieczne zamki biskupów krakowskich, a właśnie warownia lipowska do takowych należała. Wzgórze, gdzie wzniesiono w późniejszych latach zamek, do połowy XIII wieku było włościami rodu Gryfitów, bowiem dopiero ok. 1242 roku Klemens z Ruszczy odstąpił je biskupowi krakowskiemu Prandocie. Jako, że była to granica Śląska (należącego w tym czasie do Czech) i Małopolski, wzgórze stanowiło punkt strategiczny. Prawdopodobnie Prandota wzniósł w miejscu tym gródek drewniano-ziemny, który za pontyfikatu Jana Muskaty (1294-
W pierwszej połowie XV stulecia, podczas modernizacji założenia, podniesiono wieżę o kondygnację i w dwóch najwyższych umieszczono strzelnice. W tym czasie wybudowano również zamek na rzucie wieloboku. Poza zamkiem właściwym, Lipowiec posiadał także podgrodzie, gdzie skupione były drewniane zabudowania gospodarcze. Początkowo zamek był ośrodkiem administracji biskupiej, jednakże w XV wieku przekształcony został na więzienie dla duchownych oraz zwolenników reformacji.
Więziono tam słynnego głosiciela ideologii reformacji, Franciszka Stankara. Ten pochodzący z Włoch uczony był wykładowcą Akademii Krakowskiej. Karę odbywali tam też na przykład krakowscy franciszkanie, którzy zamordowali prowincjała zakonnego, Fontyna. W drugiej połowie kolejnego wieku biskup Andrzej Zebrzydowski przebudował korpus zamku, zmieniwszy go w dwukondygnacyjną budowlę skupioną wokół pięciobocznego dziedzińca. Niestety w 1629 roku zamek spłonął i mimo odbudowy za pontyfikatu biskupa Jana Zadzika, popadł w ruinę. Szwedzi z łatwością przejęli średniowieczną warownię, nieprzystosowaną do nowoczesnej broni. Przez dwa lata rezydował tam generał Wirtz, który wycofując się przed polskimi oddziałami podpalił warownię i wycofał się do Krakowa. W późniejszych latach prowadzono na zamku kolejne prace remontowe.
Zamek w posiadaniu biskupów był ponad 500 lat. Utracili go dopiero w 1789 roku, kiedy podczas rozbiorów, stał się austriackimi koszarami. 11 lat później ponownie spłonął, lecz mimo tego był zamieszkiwany jeszcze do połowy XIX wieku. Następnie zaczął popadać w ruinę.
Baszta ogniowa
W moim mniemaniu najciekawszym elementem zamku jest cudna baszta ogniowa, która góruje nad całym założeniem i wyłania się spośród zalesionego wzgórza. Owa baszta ma średnicę 9 m, znajduje się w niej uroczy loch głodowy, do którego spuszczano niegrzecznych więźniów, dwie strzelnice oraz taras widokowy, z którego rozpościera się widok na okolicę. Przy dobrej aurze można wypatrzyć na południu Babią Górę (mnie się udało!). Wieża pierwotnie była wyższa o jeszcze jedną kondygnację, ale nie do końca udało się ustalić jak naprawdę wyglądała. Wewnątrz zamku, w pomieszczeniach stanowiących kiedyś apartamenty biskupie, jest mała wystawa obrazująca historię tego miejsca. Jedna z plansz ukazuje hipotetyczną rekonstrukcję wykonaną przez Janusza Bogdanowskiego.
Miejsce zdecydowanie warte odwiedzenia, zwłaszcza w środku tygodnia. Wtedy turystów jest nieco mniej i można w spokoju pospacerować oraz dokładnie się rozejrzeć. Mnie osobiście bardzo cieszy fakt, że zamek zdecydowano się zostawić w trwałej ruinie. Nie powstała z tego żadna tynkowa beza (choć mam świadomość, że Lipowiec był oryginalnie tynkowany, a nie tak, jak niektórzy sobie wyobrażają, wyglądał jak obecnie) z koszmarnym wystrojem, w której mieści się kolejny hotel albo restauracja. Dodatkowo w kasie dostałam ulotkę, gdzie rozrysowany jest plan skansenu i zamku, z podpisanymi pomieszczeniami, co znacznie uprzyjemnia zwiedzanie.
Tych, którzy mają ochotę na więcej moich zdjęć, zapraszam do albumu flickrowego. Jeśli chodzi o pozycje książkowe, jest ich naprawdę sporo. Informacje na temat Lipowca znajdziecie między innymi w Leksykonie zamków w Polsce, Zamkach w Polsce czy artykule Stanisława Kołodziejskiego Uwagi o średniowiecznym budownictwie obronnym biskupów krakowskich w Tekach Krakowskich III. Oczywiście bibliografia jest znacznie bogatsza. Mogłabym się rozpisywać nad tym jeszcze długo, ale myślę, że nie ma to większego sensu.
Luuubię takie miejsca i też w terminach wolnych od tłoku i pośpiechu … Na zdjęciach zdecydowanie brakuje mi uroczego lochu głodowego :)
A no właśnie z tym lochem to problem! Próbowałam zrobić zdjęcie i żadne wyjść nie chciało. Na szczęście internety posiadają zdjęcie ostre i ładne: http://www.zamki.pl/xz/babice5.jpg ;)
Uroczo wygląda jedynie z góry … z dołu już chyba tak uroczo nie było :) Dzięki za linka.